Czy trzeba wierzyć w Tarota, żeby z niego korzystać?
Czasem słyszę pytanie: „A czy ja muszę w to wszystko wierzyć, żeby zacząć pracować z Tarotem?” I wtedy uśmiecham się pod nosem, bo… to trochę jak z lustrem. Nie musisz w nie wierzyć, żeby zobaczyć w nim swoje odbicie. Ale warto spojrzeć — i być gotowym coś zobaczyć.
Wokół Tarota narosło wiele mitów:
☛ że to nie dla każdego.
☛ że trzeba mieć dar.
☛ grzeszne albo że działa tylko wtedy, kiedy się „wierzy”.
Tarot to nie religia, nie dogmat, nie egzamin z wiary. To narzędzie, które prowadzi Cię do odpowiedzi, które już w Tobie są.
Tarot to nie kwestia wiary — tylko otwartości
Nie potrzebujesz deklaracji ani duchowego oświecenia, by korzystać z jego możliwości. Potrzebujesz tylko jednego: chęci, by siebie posłuchać. Tarot nie narzuca prawd, nie mówi „musisz”, nie rozkazuje. On pyta. Delikatnie, symbolicznie, czasem bardzo celnie. Ale to Ty decydujesz, czy usłyszysz to zagadnienie i co z nim zrobisz.
Nie musisz „wierzyć” w Tarota, tak jak nie musisz wierzyć, że świeczka da światło. Po prostu ją zapalasz — i patrzysz, co rozjaśnia w Twoim wnętrzu.
A jeśli jesteś sceptyczn(y)a?
Zdarza mi się pracować z osobami, które są sceptyczne. I wiecie co? Bardzo często one też wychodzą z sesji poruszone, zainspirowane, z nową perspektywą. Bo Tarot nie potrzebuje, żebyś wierzył(a) w jakieś „czary”. On działa na poziomie symbolu, intuicji i psychiki — a to są obszary dostępne dla każdego z nas.
Niektórzy podchodzą do kart jak do lustra podświadomości. Inni — jak do narzędzia rozwojowego. Jeszcze inni — jak do rozmowy z duszą. Nie ma jednej słusznej drogi. I właśnie dlatego nie potrzebujesz „wiary”, tylko gotowości.
Ale czy Tarot zawsze działa?
Czasem karty pokażą coś, czego się spodziewasz. Czasem coś, czego się boisz. A czasem coś, co totalnie Cię zaskoczy. Czy to znaczy, że „działa”?
Dla mnie tak — bo porusza, zmienia, uczy. Lecz nie dlatego, że karta ma magiczną moc. Dlatego, że Ty masz tę moc — a karta ją aktywuje.
Jesteś Autorem swoich sukcesów.
Tarot „działa” najlepiej wtedy, gdy nie czekasz na cud, tylko pozwalasz sobie zatrzymać się i zadać pytanie. To właśnie w tych pytaniach często kryje się najwięcej mądrości.
A może „wierzyć” znaczy coś innego?
Może tak naprawdę nie chodzi o „wiarę w Tarota”, tylko o zaufanie do samego siebie. Do intuicji, do wglądu, do tego, co poczujesz, gdy spojrzysz na kartę. Nie musisz znać symboliki od A do Z. Nie musisz być wróżką piątego pokolenia. Nie musisz mieć daru.
Potrzeba gotowości by spojrzeć i usłyszeć. Tarot to zaproszenie. Do rozmowy z samym sobą. Do odkrywania tego, co w Tobie.
Podsumowując…
Nie, nie musisz wierzyć w Tarota. Ale jeśli chcesz z niego korzystać, potrzebujesz otwartości. Potrzebujesz chwili ciszy. Potrzebujesz ciekawości — takiej, jaką masz, gdy pierwszy raz sięgasz po nieznane, ale czujesz, że może być ważne.
Tarot nie działa dlatego, że w niego wierzysz. On działa, bo Ty zaczynasz słuchać.
“Kiedy uczysz się słuchać kart, tak naprawdę uczysz się słuchać siebie.”
Masz pytanie?
Napisz:
Powiązane wpisy
